piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 5

Gdy następnego dnia wychodziłam ze szkoły Lou już na mnie czekał. Gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i mocno przytulił.
  -Cześć- przywitałam go. Myślała, że po wczorajszej rozmowie z moim ojcem ucieknie gdzie pieprz rośnie.
  -Masz ochotę na obiad?- zapytał i uśmiechnął się. Pokiwałam głową, muszę mu powiedzieć, że ojciec się zgodził, żebyś byli razem. Jeżeli w ogóle tego chce.
Trzymając się za ręce szliśmy do samochodu. Nagle twarz Tomlinsona posmutniała podążyłam, za jego wzrokiem. Patrzył na Zayna kłócącego się z Harriet.   Pokręcił niezadowolony głową.
  -Że też właśnie ja musieli mu wybrać- powiedział. Spojrzałam na niego zdziwiona.
  -Co masz na myśli?- zapytałam. Spojrzał na mnie i rzekł:
   -Kiedyś wszystko ci opowiem. ale teraz zajmijmy się sobą...- mówił. Zapięłam pasy i spojrzałam jeszcze raz w kierunku Malika. Zdenerwowany zatrzymał taksówkę i odjechał, zostawiając Harriet samą. Dobrze jej tak.
  -Muszę ci coś powiedzieć..- zaczęłam-..Rozmawiałam wczoraj z ojcem...
  -wiem- pokiwał głową-  Słyszałem cała waszą rozmowę.  I jestem oburzony.!!!!
Spojrzałam na niego troszeczkę przerażona. Powiedziałam coś nie tak??/ Nie, nie przypominam sobie.  Zapadła chwili ciszy, którą przerwałam słowami:
  -A tak właściwie gdzie jedziemy?
  -Do mnie. Musimy poważnie porozmawiać- ten to wie jak denerwować.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Byłam trochę zestresowana, nie jestem doświadczona w tych damsko- męskich sprawach. Lou może oczekuje czegoś co ja nie będę potrafiła mu dać. Miałam tak wiele wątpliwości. Gdy byliśmy przy drzwiach, spojrzałam za siebie rozmyślałam ucieczkę, ale przecież co się odwlecze o nie uciecze. Wzięłam głęboki oddech i trzymając jego rękę weszłam do środka.  Usiedliśmy w salonie. Lou spojrzał mi w oczy. Nie potrafiłam utrzymać tego spojrzenia, spuściłam wzrok.
  -Hej co jest? Boisz się?- pytał. Nie wiedziałam co mu odrzec. Wczoraj byłam pewniejsza siebie, jakoś swobodniej się czułam, a teraz najchętniej wtopiłabym się w ścianę.
  -Alex co jest?- dotknął mojego policzka, w moich oczach pojawiły się łzy. Kompletnie siebie nie rozumiałam. Zależy mi na Louisie, jest moim powietrzem, ale boję się, że  to wszystko zepsuję.
  -Posłuchaj..- zaczął zrezygnowany..-Twój ojciec powiedział, że nie ma nic przeciwko nam. Słyszałem.  Ale jeżeli nie jesteś pewna swoich uczuć...Alex nie płacz, bo mi serce pęknie.
Nie wiem co się ze mną działo. Czułam się zagubiona. I wtedy zrobiłam coś co zaskoczyło nas obojga. Pocałowałam go. Ten pocałunek był bardziej namiętny, bardziej prawdziwy.  Wplotłam ręce w jego włosy, a on objął mnie w tali.  Gdy się odsunęłam mocno mnie przytulił.
  -Przepraszam- wyszeptałam- Jestem kompletna idiotką, ale bardzo się boję.
Spojrzałam mu w oczy, które płonęły.
  -Nie jesteś idiotką. Od kąt cię spotkałem czuję, że połączyło nas coś mocnego i pięknego.
  -Chodzi o to..., że ja nie szukam miłosnych uniesień, randek, imprez, ale potrzebuje oparcia, przyjaciela- tłumaczyłam- Dla ciebie to pewnie...
  -Będę dla ciebie kim chcesz..ważne, że będę blisko.
  -A jeżeli to ci nie wystarczy..??
Uśmiechnął się, a moje serce mocniej zabiło.
  -Kocham cię- wyszeptał. Oparłam głowę o jego ramię. Siedzieliśmy tak oddychając w jednym rytmie. Czułam się jak w domu. Blisko Louisa, mojego Louisa.   Pocałował mnie delikatnie w czoło, a ja cieszyłam się chwilą.
  -Chyba będę się już zbierać- powiedziałam.
  -Wpadnę jutro po szkole- zaproponował.
   -Do jutra- pocałowałam go w policzek i wyszłam na zewnątrz. Szło mi się dużo lepiej. Byłam lekka jak piórko, jakbym się przed chwilą urodziła.  Po dwudziestu minutach  byłam w domu.
  -Jestem!-zawołałam.
  -Coś się stało?- w drzwiach stanął ojciec- Jesteś nadzwyczajnie wesoła...- stwierdził.
  -Rozmawiałam z Louisem...jesteśmy parą- oznajmiłam. Bałam się jak zareaguje, ale nie mogłam go okłamywać.
  -Mam nadzieje, że będziesz rozważna i... szczęśliwa- powiedział niezbyt zadowolony i wyszedł.



Godzinę później siedziałam przy stole pijąc herbatę. Dużo myślałam. Byłam szczęśliwa, ale jednocześnie smutna, że mamy nie ma ze mną.  Nagle drzwi się otworzyły stanęł w nich  Evelin.
  -Hej!- usiadła na przeciw mnie, a ja zdjęłam nogi ze stołu.- Stęskniłam się z tobą. Dlaczego nie dzwoniłaś.?
  -Hej. Nie....- przerwała mi moja komórka.  szynko odebrałam. Louis. 
  *Hej skarbie!- przywitał mnie- Masz ochotę na spacer???
  *Hej, mam i to wielką- odpowiedziałam.
  *W takim razie będę za godzinę- powiedział ożywiony-Kocham cię.! Pa!
  *Ja ciebie też. Pa- rozłączyłam się. Evelin popatrzyła na mnie podejrzliwi.
  -Mam chłopaka- oznajmiłam spokojnie.
  -I mówisz o tym od tak.???- oburzyła się.- Powinnaś piszczeć, skakać i tańczyć macarenę....- mówiła jak najęta.
 -A wiesz z kim?- przerwałam jej.
 -No właśnie z kim?- olśniło ją. Pokręciłam z niedowierzanie głową.  Sama nie wierzyłam, że to prawda.
  -Z Louisem Tomlinsonem- usiadłam na przeciw niej- Za chwilę idziemy razem na spacer.
  -Posłuchaj...Skoro ja jako jedyna nie mam chłopaka może zapoznasz mnie z jego znajomymi??- poprosiła.
  -Wiesz znam tylko Zayna, więc jak ich poznam....
  -dziękuje- przytuliła mnie....
_______________________________________________
I jak??? Jak zwykle beznadzieja....
Ale starałam się jak mogłam.
Kocham...!
















sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 4

Gdy samochód Louisa zniknął za zakrętem ruszyłam do domu. Cały czas o nim myślałam. O tym jak mnie bronił. wszystko robi jak należy. Jest wyrozumiały i opiekuńczy, a do tego przystojny.
Po drodze wstąpiłam do KFC, potrzebowałam ogromnej ilości fast fudów.
Gdy o siedemnastej wróciłam do domu od razu poszłam o siebie. Włączyłam  laptopa i weszłam na facebooka. Popisałam z Evelin i zabrałam się do odrabiania zadania. O 19 dostałam SMS-a od Lou, że dzisiaj nie da rady przyjść, ale jutro odbierze mnie ze szkoły. Odpisałam mu że nie musi nic dla mnie robić. Było trochę głupio, że zabieram mu czas. Chociaż każda chwila spędzona z nim jest dla mnie jak bardzo dobre lekarstwo. Jakoś o dwudziestej położyłam się do łózka i zaczęłam myśleć o mamie wspominać dawne czasy. Płakałam  godzinę, ale dobrze mi to zrobiło. Żeby się uspokoić wzięłam długą kąpiel i chyba o 22 zasnęłam.

Następnego dnia wstałam o 6. Umyłam i wysuszyłam włosy i zrobiłam z nich jakąś sensowną fryzurę.  Jak zawsze ubrałam się na czarno. Wzięłam z lodówki jakiś jogurt i wyszłam na zewnątrz.
W szkole jak zwykle nudy i całe siedem lekcji strasznie mi się dłużyło. Gdy wyszłam na zewnątrz od razu ruszyłam w kierunku domu. .
  -Alex!- usłyszałam głos za mną. Odwróciłam się- Przecież obiecałem, że przyjadę.
Powiedział Lou i pocałował mnie w usta, czym kompletnie mnie zaskoczył. Zrobiłam wielkie oczy.
 -Przepraszam..- wybąkał.
 -Nie musiałeś przyjeżdżać- powiedziałam oschle, bardziej niż chciałam.
 -Chciałem przyjechać- powiedział nieco urażony- Musisz mi opowiedzieć jak poszło ci w szkole- powiedział  weselej.
  -Dobrze- zgodziłam się i wsiadłam do auta. Jechaliśmy  w ciszy. Było mi głupio,że tak go potraktowałam. Zerkałam na niego co chwilę, ale on był zawstydzony, tym, że mnie pocałował, bo był nieco czerwony, a do tego unikał mojego spojrzenia.
 -Wejdziesz?- zapytałam gdy znaleźliśmy się pod domem.
 -Nie wiem czy powinienem- przyznał.
 -Dlaczego?
 -Boję się, że tym razem się nie powstrzymam i znów cię pocałuje- powiedział zmieszany.
 -Może nie powinieneś się powstrzymywac- powiedziałam cicho. Wiem, że to głupie, ale bardzo chciałam poczuć jego usta na swoich.
Przyciągnął mnie do siebie. Poczułam się taka szczęśliwa. Uzmysłowiłam sobie, że pragnęłam tego od pierwszego  naszego spotkania.
  -Co tu się dzieje?- usłyszałam za sobą głos ojca. Szybko odsunęliśmy się od siebie- tydzień temu straciłaś matkę, a zachowujesz się jak..- zaczął.
  -To moja wina- przerwał mu Louis.
  -Lepiej już odejdź i trzymaj się od mojej córki z daleka!- krzyknął. Popatrzyłam na Tomlinsona smutnym wzrokiem, skinął głową i wyszedł.  Ruszyłam schodami na górę. Było mi tak strasznie wstyd.
  -Czekaj!!! Jeszcze nie skończyliśmy!- zawołał za mną.. Podeszłam do niego.
  -to, że jest ci źle od śmierci mamy, nie oznacza, że musisz mi zatruwac życie-  trzasnęłam drzwiami. Płakałam. Wiem, może nie powinnam do tego dopuścić, ale ojciec nie miał prawa tak potraktować Louisa. Rzuciłam się na łózko i płakałam.
Po godzinie zadzwoniła moja komórka. Starłam łzy i odebrałam.
  *Tak?
 *Przepraszam- szepnął Louis.
  *To nie twoja wina. To ja powinnam przeprosić- odpowiedziałam.
  *Posłuchaj...Twój ojciec zabronił mi się z tobą spotykać..- zaczął.
  *Ja...- przerwałam mu.
  *Daj mi dokończyć..- poprosił- Nie zrezygnuję z ciebie. Za bardzo mi zależy...- mówił, gdy do pokoju ktoś zapukał. Szybko się rozłączyłam.
  -Proszę!- zawołałam. W drzwiach stanął tata.  Bez słowa podszedł do  mojego łózka. Spojrzałam na niego.
  -Przepraszam..- szepnął i mocno mnie przytulił- Po prostu nie chcę, żebyś...
  -Tato ja chciałam, żeby mnie  pocałował. I wiem, że nie powinnam, ale nie mogłam się oprzeć- tłumaczyłam.
  -Kochasz go?- zapytał szeptem.
  -nie wiem- przyznałam- Ale jest dla mnie bardzo ważny.
  -Chcę tylko, żebyś była rozważna i nie popełniła, żadnego błędu.
Pokiwałam głową.
   -Dobrze tato.
  -Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy- pocałował mnie w czoło- Dobranoc córeńko- wyszedł z pokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
O 22 położyłam się spac.   Całą noc śniły mi się koszmary. Obudziłam się z krzykiem.  Spojrzałam do okna. Na zewnątrz mocno padało. Usiadłam przy oknie i patrzyłam w świat, który był wyjątkowo szary. Dopiero po dwóch godzinach udało mi się zasnąć.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 3

      ********************** Tydzień później *********************

Dwa dni temu  odbył się pogrzeb mojej mamy.  Ale nie zamierzam go opisywać.  powiem tylko, że był to najgorszy dzień w moim życiu.  Nie potrafię pogodzić się z jej śmiercią. Nie mogę!!!!!
  Cały czas płacze, łzy same spływają. Nawet się nie staram, żeby pokazać, że jest dobrze. Bo jest do niczego i chyba to się nie zmieni.  Ojciec stara się, ale znosi to jeszcze gorzej ode mnie.
  Olivia i Damian odwiedzili mnie kilka razy ciągle powtarzając , że muszę pokazać  wszystkim, że jestem silna.  A ja po prostu nie dam sobie rady. Nie potrafię!!!!
  Evelin  wróciła szybciej z Brazylii, aby być ze mną w tych trudnych chwilach.  Ciągle nawijała o tym jak tam cudownie. Ale chociaż może to i lepiej.
  Zayn też mnie odwiedził mówił, że mogę na niego liczyć.  I wiem, że się stara, ale jego obecność przypomina mi wydarzenia związane z śmiercią mamy.
  Leże już tak od siedmiu dni.  Schodzę tylko na śniadanie, obiad i kolację.  No czasem muszę skorzystać z toalety czy wziąć prysznic, ale pozostałe części dnia spędzam w łóżku.
  Dzisiaj niedziela. ojciec chce, abym jutro poszła do szkoły, ale ja nie pójdę, nie dam rady.
  Wstałam o 12.  Wiem długo spałam, a właściwie leżałam, bo od jakiegoś czasu nie umiem zasnąć. Wzięłam zimny prysznic, założyłam czarne jeansy i sweter.  Włosy spięłam w luźny kucyk. Zeszłam na dół.  Victoria- moja służąca- podeszła do mnie i zapytała:
  -Co panienka sobie życzy?
  -Nic-odpowiedziałam krótko- Tata wstał?
  -Nie. Wrócił do domu  o trzeciej nas ranem. Pewnie jeszcze śpi- powiedziała.
  -Pójdę do niego- powiedziałam.
  -Co przygotować na obiad??- zawołała za mną.
  -Cokolwiek- burknęłam i poszłam do ojca.  zapukałam do drzwi i nic. Otworzyłam je. Ojciec spał w najlepsze.  Podeszłam cicho i przykryłam go kołdrą. Ocknął się.
  -Lucy???- zapytał (bo tak ma na imię moja mama).
  -Nie to ja tato- powiedziałam i usiadłam obok niego-Chcę z tobą  porozmawiać.-Usiadł i pokręcił nerwowo głową-Musisz mi wreszcie wszystko wyjaśnić- nalegałam.
   -Co mam ci powiedzieć?!?!?!?!- wydarł się- że Lucy nie żyje przeze mnie!?!?!?!? Że to ja ją zabiłem?!?!?!?!
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
  -Co????
Rozpłakał, a ja mocno go przytuliłam.
  -Miałem długi...-zaczął- Pożyczyłem od jakichś ludzi...Nie byłem w stanie oddac im tych pieniędzy...- nie wierzyłam własnym uszom-...Grozili mi, a co ja miałem zrobić?!?!?!?! Prosiłem, błagałem o czas,ale...Zabili ja przeze mnie- mocniej go objęłam. Ja także płakałam.
   -Tato musisz mi coś obiecać- powiedziałam- Obiecaj, że zawsze będziemy razem i nigdy mnie nie zostawisz- pokręcił przecząco głową- Obiecaj.
  -Nie mogę. Nie jestem dobrym ojcem. Narażam cię na takie niebezpieczeństwo- powiedział, popatrzyłam mu  w oczy.
  -Jesteś moim tatą. Jedynym i najlepszym- powiedziałam- potrzebuję cię jak nigdy przedtem. Obiecaj, że będziesz przy mnie.
  -Obiecuję- powiedział zrezygnowany.
  -Kocham cię tato- powiedziałam.
  -Ja ciebie też- mocno go przytuliłam. Poczułam  przypływ siły. Wiem, że mama byłaby ze mnie dumna.

Po obiedzie poszłam do swojego pokoju. Pościeliłam łózko (pierwszy raz w tym tygodniu), ogólnie ogarnęłam cały bałagan. Gdzieś o 16 ubrałam czarną kurtkę i kozaki i poszłam do kościoła i na grób matki. Gdy się pomodliłam poczułam się lepiej. Gdy wróciłam do domu w salonie czekał na mnie Louis. gdy mnie zobaczył od razu do mnie przybiegł i mocno przytulił.
  -Jak się czujesz?- zapytał zatroskany. BArdzo się cieszyłam, że przyszedł.
  -Bywało lepiej. Ale teraz jest dobrze- uśmiechnęłam się blado- chodźmy do mnie- zaproponowałam. Oczywiście zgodził się.
  -Przepraszam, że nie zajrzałem wcześniej, ale pomyślałem, że potrzebujesz kilka dni spokoju i  samotnosci- tłumaczyła sie, gdy weszliśmy do pokoju.
  -Dobrze zrobiłeś. Dopiero dzisiaj wstałam- powiedziałam, a w moim oczach pojawiły się łzy.
  -Nie płacz. Wszystko się jakoś ułoży- pocieszał mnie.
  -Wiem, ale jest mi tak strasznie smutno- beczałam już na dobre. Objął mnie mocno,a ja poczułam sie taka bezpieczna.
  -Wiesz co?? Płacz. Będzie ci lżej- powiedział.
Siedział u mnie do 20. Nasza rozmowa bardzo mi pomogła. Podniosła na duchu.
  -Idziesz jutro do szkoły?- zapytał, gdy wychodził. Pokręciłam przecząco głową- Jeżeli chcesz mogę pójśc z tobą. Będę spędzał z tobą przerwy.
  -Nie. Masz swoje sprawy. Nie chcę sprawiac ci kłopotu.
  -Nigdy nie będziesz dla mnie kłopotem- powiedział- Będę o wpół do ósmej. Pasuje??
  -Jasne- poddałam się. Może ma rację, gdy będzie w pobliżu, będę czuła się pewniej.
  -No to do jutra- ruszył do wyjścia.
  -Louis??- zawołałam za nim. Popatrzył na mnie- Dziękuję. Dzięki tobie znów się uśmiecham- powiedziałam, a on podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Nogi się pode mną ugięły. Jak on pachnie!!!!!
  -Do juta- szepnął.

                       ******************Następny dzień**************
Budzik nastawiłam na 6.30, ale nie spałam już od czwartej. Porządnie umyłam zęby no i ogólnie cała poranna toaleta. Ubrałam czarne jeansy, czarny koszulek i szary sweter i zrobiłam fryzurę.  Po zjedzeniu śniadania wyszłam na zewnątrz, aby trochę się wyluzować. Byłam bardzo zmęczona i zestresowana.
  -Już gotowa?- zapytał mnie Lou. Pokiwałam przecząco głową.
  -Co jest?- objął mnie ramieniem.
  -Louis, nie poradzę sobie- stwierdziłam.
  -Oczywiście, że sobie poradzisz- pociągnął mnie za rękę - No i ja będę przy tobie.
  -Chodźmy, przecież nie mogę się spóźnic- powiedziałam zrezygnowana.
  -No i taka postawa mi się podoba.




Gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji wyszłam z klasy. Lou czekał na mnie oparty o ścianę
  -I jak?- zapytał i objął mnie ramieniem.
  -Nie sądziłam, że ktoś się zainteresuje półsierotą- usłyszałam za sobą głos Harriet. Odwróciłam się.
  -Daruj sobie- powiedział Louis.
  -Nie wtrącaj się- zwróciła się do niego-  Chciałam cię tylko zapytać jak to jest nie miec matki??
  -To boli. Bardzo. Ale taka próżna laska jak ty tego nie zrozumie- powiedziałam. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu.
  -Tak, to musi byc takie straszne- zakpiła.
  -Tak, ale ty tego nie zrozumiesz, twój  mały mózg tego nie pojmuje- wtrąciła się Olivia
  -Zamknij się!!!!!- wydarła się na nią.
  -Harriet nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi, a nie masz czym szastać- powiedział Louis, kilka osób się zaśmiało, a ja po prostu wybiegłam na zewnątrz. Płakałam, łzy spływał po policzkach,a  ja nie miałam nad tym kontroli.
  -Co jest?- zapytał Zayn, który zjawił się nie wiadomo skąd.
  -Może powinieneś zapytać twoją dziewczynę!- odburknęłam. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.  Po chwili zjawił się przy mnie Louis.
  -Za dwadzieścia minut zaczynają się próby- oznajmił mu Mulat.
  -Jasne już idę- powiedział. Przytulił mnie- Maleńka, wszystko będzie dobrze.
Oparł czoło o moje. oddychaliśmy jednym rytmem. Uspokoiłam się.
  -Wpadnę wieczorem. Jeśli chcesz- zaproponował. Pokiwałam głową- Do zobaczenia.
wsiadł do samochodu, a ja zostałam sama, w tym w wielkim świecie.

________________________________________________________________
Przeprasza, przepraszam, przepraszam.... Znów nawaliłam.
Ale pamiętajcie, że was kocham ;****
Mam ogromną prośbę.  Głosujcie w ankiecie. Bo nie wiem co mam z zrobić. Mam dylemat pomiędzy Louisem, a Zaynem.
Zdaję się na was <333

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 2

  -Nie wiem co ze mną z robiłaś, ale myślę o tobie od rana- dotknął mojego policzka- Myślę tylko o tym, żeby cię pocałować...- pochylił się, tak, że nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, dlaczego go nie powstrzymuję, albo się nie odsuwam. Po prostu stałam i patrzyłam mu w oczy.  Nagle zerwał się silny wiatr, który chyba mnie otrzeźwił, bo się odsunęłam, to znaczy chciałam się osunąć, ale Malik objął mnie w żelaznym uścisku, tak, że nie mogłam się ruszyć. delkatnie musnął moje usta. A ja uderzyłam go w twarz.
  -Nigdy więcej tego nie rób.!!!!!- wydarłam się na niego. Zdenerwowana wbiegłam do środka.
  -Alex!!!!!- Olivia złapała mnie za rękę- Wszędzie cię szukałam!!!
  -Przepraszam, ale...Byłam zajęta- wybąkałam. Popatrzyła na mnie podejrzliwie.
  -Właśnie widziałam. Tańczyłaś z Zaynem i ...- spojrzała na mnie z ukosa.
  -Louisem. Przyjaciel Zayna- powiedziałam.
  -Przystojny nie uważasz?- zapytała, a nasze spojrzenia skierowały się na Tomlinsona. Pokiwałam przecząco głową.
  -Nie- ucięłam- Nie wiesz która godzina???
  -Nie, a co??- zapytała podejrzliwie.
  -Obiecałam, że  wrócę najpóźniej o pierwszej- powiedziałam, a Olivia pokiwała z niedowierzaniem głową, a sprawdziła w telefonie.
  -Dziesięć po dwunastej- oznajmiła, ale od razu zamilkła- Wszystkiego najlepszego!!!!!!
Przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
 -dziękuję- powiedziałam. dopiero teraz zaczaiła, że mam urodziny. Powinnam się na nią fochnąć. Po chwili podszedł do mnie Damian i także złożył życzenia.
  -a to dla ciebie- powiedziała i wręczyła mi małe pudełko.
  -Wiesz, że nie lubię prezentów- powiedziałam, ale wzięłam podarunek.  Otworzyłam, a w środku był naszyjnik z wisiorkiem Best Friend Forever.
 -Dziękuję, nie musiałaś- przytuliłam ją.
 -Urodziny ma się raz  w roku- powiedziała mi do ucha.
 -A kto ma urodziny?- usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się Louis.
 -Alex- wskazała na mnie moja BFF.
 -W takim razie wszystkiego najlepszego!!-  powiedziała po czym mocno mnie uścisnął. 
 -Dziękuję.- odpowiedziałam.
W końcu doszła do tego, że cała sala śpiewała mi sto lat i w zasadzie każdy złożył mi życzenia. Czułam się trochę nie zręcznie, ale jakoś to przeżyłam.  Gdy dochodziła pierwsza. Wyszłam na zewnątrz i zamówiłam taksówkę.
  -Alex!!!- usłyszałam- zaczekaj!!!!
Zayn biegł  moim kierunku. Czego on ode mnie chce???? Postanowiłam go zignorować. Złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie prosząco.
  -Wybacz mi, proszę. Nie powinienem... Żałuję...- mówił.
  -Dobra zapomnijmy o tym- powiedziałam wspaniałomyślnie i chciałam wsiąść  do taksówki, ale powiedział do kierowcy.
 -Proszę- dał mu banknot- Ja odwiozę tą panią.
Popatrzyłam na niego zła, wręcz wściekła.
  -No co???? Przecież się na mnie nie gniewasz- powiedział zadowolony.
  -Nigdzie z tobą nie jadę.- zarzekłam się. Wyjęłam telefon i chciałam zamówić następną taksówkę, ale on złapał mnie za rękę.
  -Nie daj się błagać- powiedział. Pokręciłam z niedowierzanie głową.
  -czy ty zawsze musisz stawiać na swoim????
Uśmiechnął się zadowolony i pokręcił głową. Otworzył mi drzwi do samochodu i po dziesięciu minutach byłam, a w zasadzie byliśmy pod domem.  Dopiero gdy wysiadałam zauważyłam, że dom otoczony jest taśmą. Zdezorientowana podeszłam do policjanta??? który stał przy furtce.
  -Panienka gdzie??- zastąpił mi drogę.
  -Do domu- oznajmiłam- Mieszkam tutaj.
Niechętnie  mnie przepuścił.
  -A on?- popatrzył na Zayna, który ciągle szedł za mną.
  -To mój..- zaczęłam.
  -Chłopak- dokończył za mnie Mulat. Popatrzył na mnie zła, ale policjant wpuścił go.
  -Co się stało??Dlaczego są tu policjanci??- pytałam. Nic nie odpowiedział,a  gdy weszliśmy do salonu przeżyłam szok. Na dywanie leżała mama. Z głowy sączyła się krew, nosa i brwi też. Gardło miała całe podrapanie. Podeszłam do ojca, który rozmawiał z policjantami. 
  -Co sie stało??- zapytałam.
  -Kim pani jest?- zapytał mundurowy.
  -to moja córka- tata objął mnie ramieniem- Mama nie żyje- powiedział i pobiegł na górę. Stałam tak sparaliżowana kręcąc przecząco głową.
  -Nie!! To nieprawda!! To niemożliwe!!!- podeszłam do niej i dotknęłam jej ręki- Mamo!- szepnęłam klękając przy niej- Obudź się. wróciłam z balu. Muszę ci tyle opowiedzieć- mówiła, a łzy spływały po mojej twarzy. Przytuliłam ją- Mamo!!- krzyknęłam- Nie zostawiaj nas!!!!!  Przecież miałyśmy iść dzisiaj na zakupy!!! Mamo!!!- płakałam coraz mocniej, potrząsałam nią- Mamo!!!!
Nagle ktoś złamał mnie za ramiona i podniósł.
  -Proszę ją zabrać- usłyszałam tylko.
  -Mamo!!!! Nie!!!! Nie zabierajcie jej!!!!- krzyczałam-Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  -Uspokój się- ktoś szeptał mi do ucha. Wszystko będzie dobrze.
  -Chce wiedzieć mamę!!!!- mówiłam.
  -Twoja mam nie żyje- mówił, czym jeszcze bardziej mnie rozzłościł.
  -Nie!!!!!!!!!!!!
gdy znalazłam sie w moim pokoju, dopiero wtedy zauważyłam, że to Zayn. Od razu mocno mnie przytulił.
   -Bardzo mi przykro- szepnął.
   -Chciałabym zostać sama- powiedziałam chłodno. Popatrzył na mnie.
   -Jasne, gdyby coś...- zaczął.
   -Daruj sobie- przerwałam mu. Smutny wyszedł , a ja dopiero wtedy dała upust emocjom. Wzięłam wazon z kwiatami rzuciłam nim o podłogę, następnie poszły w ruch moje zdjęcia i obrazy na ścianie, poleciały tez figurki porcelanowe i takie tam różne. gdy nie miałam już nic. Oparłam sie o ścianę i zaczęłam po prostu płakać.
_______________________________________________________________________
Miało być fajnie, a wyszło jak zwykle. Ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle <3333

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 1

Gdy weszłam na sale od razu zaczęłam rozglądać się za Olivią. Niestety nigdzie jej nie widziałam, więc podeszłam do stołu z przystawkami i napiłam się szampana.
  -Oj, niegrzeczna- szepnął mi ktoś do ucha, odwróciłam się do niego. To Zayn- Wyglądasz niesamowicie- dodał po chwili.
  -Staram się się- powiedziałam i chciałam odejść, ale  zatrzymał mnie.
  -Chciałbym ci przedstawić moich przyjaciół- powiedział.
  -Po co?- zapytałam ostro.Kompletnie go nie rozumiałam. Przyczepił się jak rzep psiego ogona.
  -Zayn masz dziewczynę!- usłyszałam nagle- Pozwól, że ja zajmę się ta pięknością- powiedział do Mulata chłopak i niebieskich oczach i brązowych włosach-Jestem Louis Tomlinson- przedstawił się,a moje serce mocniej zabiło. Jejciu jaki z niego ciacho. A w tym smokingu, po prostu brak słów- Hej wszystko  w porządku?- pomachał mi ręką przed twarzą. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
  -Tak- powiedziałam- jestem Alex.
  -Miło mi cię poznać- powiedział i jak na dżentelmena przystało pocałował mnie w rękę. gdy poniósł wzrok po prostu zatonęłam w jego oczach i choć cichy głos w mojej głowie mój, a w zasadzie wrzeszczał: Przestań!!!! Ja nadal na niego patrzyłam.
  -Przepraszam- przerwał tą piękną chwilę Malik-Musimy iść -popatrzył znacząco na Louisa.
  -Zatańczymy?- zapytał mnie Tomlinson, kompletnie ignorując przyjaciela.
  -Musimy iść- powtórzył Mulat.
  -Niby gdzie?- zapytała zirytowany.
  -Do Harriet, Becky i Liama.-powiedział.
  -To twoja dziewczyna, ja nie zamierzam spędzać z nią wieczoru. A LIam mnie rozumie. Z resztą mam lepsze towarzystwo- powiedział i lekko się do mnie uśmiechnął. Wziął moją rękę i poszliśmy na parkiet- Przepraszam za tamto- wskazał na Zayna, który przyglądał się nam chwilę, ale ruszył do swojej dziewczyny.
  -Nic nie szkodzi- powiedziałam. Przez chwilę tańczyliśmy w ciszy. Louis chwilę mi się przyglądał, a po chwili zapytał:
  -Masz chłopaka?
  -Ja??- zapytałam zaskoczona- Nie.
  -Dlaczego??
  -Bo...chyba nie jestem gotowa- powiedziałam- Masz dziewczynę?
  -Nie- odpowiedział.
  -Dlaczego?- zapytałam bez jakiegokolwiek zainteresowania. ale w środku, oj nie wiem jak opisać co się działo, odkąd dotknął mojej skóry. Serce biło mi jak dzwon, a nogi miałam jak z waty
  -Bo nie spotkałem tej jedynej. Ale chyba zmienię zdanie.
  -Tak??? Dlaczego? Spotkałeś tą jedyną??? - zapytałam.
   - Spotkałem Ciebie- powiedział, a ja zaśmiałam się lekko- No co??- zapytał skrępowany- Jesteś ładna, bardzo ładna- podkreślił słowo bardzo. Zaczerwieniłam się lekko- A do tego słodka.
  -Możemy zmienić temat?- zaproponowałam- Porozmawiajmy o tobie.
  -Co chciałabyś wiedzieć?- zapytał.
Rozmawialiśmy chyba z godzinę.  Dużo się śmialiśmy. Lou jest cudowny w każdym calu.
  -Chcieliśmy prosić was o uwagę!!- powiedział ktoś do mikrofonu- Jak wszyscy wiecie wybieramy dziś miss szkoły. Ale padła także propozycja, aby wybrać jej partnera. Zostać nim może każdy chłopak zgromadzony na sali. Nawet z klas młodszych, albo że tak ich określę, dorośli mężczyźni. Ale maksymalny wiek 23 lata.
Na sali zapadła długa cisza.
  -Ogłaszam, że miss szkoły zostaje Harriet Begum!!!!- wszyscy zaczęli wiwatować- A jej osobą towarzyszącą, no nazwijmy go królem zostaje Louis Tomlinson!!! Zapraszamy do tańca!!!
Marchewkowy popatrzył zdziwiony .
  -Ja??? Przecież my się nie znosimy!!!- wykrzyknął.
  -Przykro mi. Zostałeś wybrany- odpowiedział prowadzący. Lou nie był zadowolony, był wręcz wściekły, ale ruszył na parkiet. Stałam tak chwilę kompletnie  zdziwiona i zawiedziona. Nie chodzi o to, że to ja powinnam wygrać, ale o Louisa. Wiem znamy się godzinę, ale ja czuję jakbym znała go całe życie.
  -zatańczymy?- usłyszałam Zayna.Ocknęłam się.-Obiecałaś- powiedział.
  -Ja...Nie mam ochoty- powiedziałam i chciałam go ominąć, aleon zastąpił mi drogę.
  -Dlaczego nie dasz mi szansy???-  zapytał zawiedziony.
  -Wybacz, ale nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a tym bardziej z twoją dziewczyną- powiedziałam.
  -Mam z nią zerwać?- zapytał.
  -Co??- zatrzymałam się gwałtownie- Powaliło cię???? Chcesz zerwać z dziewczyną, żeby przyjaźnić się ze mną???
 Pokiwał głową i spojrzał na mnie. Miał taki dziwny wyraz twarzy.
  -Dobra, ale tylko jeden taniec- powiedziałam- Ale nigdy nie mów takich bzdur. Narobisz problemów i sobie i mnie. Jasne???
 -Dziękuję- powiedział i już po chwili tańczyliśmy wśród innych par- O czym rozmawiałaś z Louise?
 -O wszystkim i o niczym- powiedziałam unikając odpowiedzi. 
 -Nie podobało mi się...-zaczął- Jak na ciebie patrzył.
Popatrzyłam na niego pytająco.
 -Co masz na myśli??- pytałam nieco zdziwiona.  Zabrzmiało to dość dziwnie.
 -W zasadzie to... Ty na niego też patrzyłaś...tak...- zaczął. Odsunęłam się od niego.
 -Przestań! To nie jest twoja sprawa!- wydarłam się na niego. Wybiegłam z sali. Potrzebowałam świeżego powietrza.  Nagle ktoś dotknął mojej ręki.
  -Przepraszam.- szepnął mi do ucha- Ja po prostu...Odwróciłam się do niego,a on zbliżyły się do mnie.
  -Nie wiem co ze mną z robiłaś, ale myślę o tobie od rana- dotknął mojego policzka- Myślę tylko o tym, żeby cię pocałować...
______________________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział. Starałam się jak mogłam i mam nadzieję, że nie zawiodłam??? Proszę o szczere komentarze <333

poniedziałek, 18 marca 2013

Prolog!

Jak każdego dnia po przebudzeniu ubrałam się, (a ponieważ mamy 25 marca, założyłam coś cieplejszego) zrobiłam fryzurę, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły.
Dziś wieczorem jest bal, na którym wybiorą Miss szkoły. Jak co roku konkurs odbędzie się pomiędzy dziewczynami z klas trzecich, czyli także z mojej. 
Przed szkołą stała telewizja, jakiś dziennikarz mówił  o bardzo ważnym wydarzeniu jakim jest bal trzecioklasistów (ważnym tylko dlatego, że bierze w nim udział Harriet- córka prezydenta Londynu). Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie mam najmniejszej ochoty tam isc, ale robię to dla Olivii, bardzo długo mnie namawiała, a ja nie umiem odmawiać. Wszyscy trąbią, że na balu zjawi się Zayn Malik (chłopak Harriet). To takie irytujące, że się tym przechwala, nie żebym jej zazdrościła w żadnym wypadku, przecież skoro on się z nią spotyka musi byc tak samo pusty jak ona. Obiecałam sobie, że pójdę na bal i będę się świetnie bawic, ale coraz mniej jestem tego pewna. Olivia przyjdzie dziś dopiero na drugą lekcje, bo poszła do kosmetyczki no wiecie mani, pedi itp. Ja nigdzie nie idę, no oprócz fryzjera, bo pomimo, że Harriet ma pewną wygraną nie oznacza, że ja nie muszę ładnie wyglądac. Może nie jestem piękna i w ogóle, ale znam swoje atuty i zamierzam je wykorzystać.
szłam tak zamyślona, gdy nagle usłyszałam piski, odwróciłam się w tym kierunku.
  -On naprawdę tu przyszedł?!??!?!- usłyszałam i uświadomiłam sobie, że to nie kto inny niż Zayn Malik.
  -Dlaczego nie pobiegłaś po autograf??? boisz się, że cie nie zauważy???- zapytałam Becky (dziewczyna Liama).
  -Chciałam tylko zobaczyć na czyj widok tak piszczą, ale widzę,m że to nikt taki- zostawiłam ją samą na korytarzu i poszłam do klasy.
Po dzwonku od razu pobiegłam do wyjścia, miałam ogromną nadzieję, że Oliwi już przyszła. Gdy ją zobaczyłam od razu do niej podbiegłam.
  -Nareszcie jesteś- przywitałam ją- Chodź- pociągnęłam ja z rękę- Musimy przygotować salę.
Gdy weszłyśmy do środka od razu wzięłam się do roboty. Było tak jeszcze kilku uczniów. Wzięłam drabinę i zaczęłam przywieszać różne ozdoby. Gdy skończyłam odniosłam ja na miejsce, następnie pozbierałam kartony i ruszyłam do wyjścia, przecież ktoś musi je wyrzucić, tylko miałam jeden problem nic nie widziałam.
Nagle poczułam, że upadam, a wszystko wylatuje mi z rąk. Nade mną znalazł się jakiś chłopak. Po chwili zrozumiałam, że to Malik.
  -Następnym razem uważaj!- wydarłam się na niego.
  -Przepraszam nie chciałem- podniósł się i podał mi rękę. Sama wstałam. Nie potrzebuję jego pomocy.- Nie zauważyłem cię- powiedział zakłopotany.
  -Tak, rzeczywiście byłam bardzo mała z tymi kartonami, nie dziwię  się, że mnie nie dostrzegłeś. 
Przewrócił oczami i pomógł mi je wszystkie pozbierać.
  -Czekaj!- zawołał, gdy ruszyłam przed siebie- Pomogę ci!- powiedział po czym wziął większość kartonów i ruszył za mną. Szłam nie odzywając się.
  -Kochanie, nie przyszliśmy tu pomagać- powiedział  nagle Harriet. Chciała wziąć kartony i dac je mnie, ale Zayn odsunął się i powiedział:
  -Może ty nie zamierzasz pomagać, ale ja tak- po czym dołączył do mnie i razem poszliśmy do woźnego.
gdy po 10 minutach wracaliśmy do domu Zayn ciągle mi się przyglądał.
  -jestem Zayn- przedstawił się, wow, on naprawdę to zrobił i nie mówiąc: "pewnie wiesz jak mam na imię".
  -Fajnie- odrzekłam bez entuzjazmu- A ja Alex.
  -Będziesz na balu?- zapytał, a ja skinęłam głową.
  -Mam nadzieję,  że zatańczymy - powiedział i zniknął za drzwiami....

Do domu wróciłam (po fryzjerze, oczywiście) o 16. Od razu pobiegłam do łazienki przyjrzeć się fryzurze, była całkiem spoko.  Zjadłam jeszcze szybko obiad i zaczęłam się ubiera. Kupiłam razem z mamą niebieską sukienkę.  Byłam nią taka zachwycona. Najlepsza, najpiękniejsza i świetnie podkreśla mój kolor oczy, wiem, że trochę się przechwalam, ale podobam się sobie w tej sukience i tyle.  No jak bal to bal.Wyglądałam naprawdę dobrze.
O 17. 00 podjechała po mnie limuzyna i ruszyłam na ten cholerny bal.






______________________________________________________________
No i mamy prolog! Mam nadzieję, że się podoba!?!?!?!
Proszę o komentarze.

piątek, 15 marca 2013

Bohaterowie :))


 Alex- (główna bohaterka) ur. 26.03. 1994. Mieszka w Londynie i chodzi do ostatniej klasy liceum. Młoda, skromna  i skryta dziewczyna.  Mieszka wraz z rodzicami w ogromnej willi. Nigdy niczego jej nie brakowało, ale pomimo kasy woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. Jest dość popularna w szkole, ale nie lubi być w centrum uwagi. Chętnie organizuje różne imprezy czy spotkania. Zawsze można na niej polegać. Wspiera wszystkich we wszystkim. Uwielbia muzykę, bez niej nie mogła by żyć.- słucha wszystkie. Uwielbia też tańczyć, uprawia róże dziedziny sportu (bez skojarzeń ;). Każdy poniedziałek i czwartek spędza na basenie lub na siłowni. Ma dwie przyjaciółki za które oddałaby życie. Są ze sobą bardzo związane. Jest szczera do bólu co sprawia, że wiele osób jej przez to nie lubi. Jak chce to potrafi być wredna. Bardzo chciała by zamieszkać w Kanadzie, ale rodzice nie chcą jej puścić. Ma brata, trzy lata starszego, który wyjechał pięć lat temu i nie pali mu się, aby wracać, więc rodzice są przewrażliwieni na tym punkcie.  W szkole jest uważana za dokładną i spokojną, ale potrafi się zabawić. Oczywiście nie brak jej adoratorów, ale jeszcze żaden nie wzbudził jej zainteresowania. Może dlatego, że stawia zbyt wielką poprzeczkę??? A może dlatego, że nie spotkała jeszcze tego jedynego??? Ale to się wkrótce zmieni. Sami zobaczycie <333





Olivia- ur. 19.07 1994. Mieszka jak jej przyjaciółki w Londynie. Jest odpowiedzialna i zawsze uśmiechnięta. Tak samo jak Alex chodzi do ostatniej klasy liceum. Ma zamiar iść na studia dziennikarskie i mieć styczność z gwiazdami.  Jej rodzice nie są bogaci, jak Alex, ale nie może narzekać. Zawsze dostaje to czego chce. Ma chłopaka (jako jedyna wśród przyjaciółek) Damiana. Są ze sobą od dwóch lat i nie zamierzają się rozstać.  Ale mimo tego nie zaniedbuje przyjaciółek.  Lubi się dobrze ubierać ma fioła na tym punkcie i kocha zakupy. Jest wygadana i łatwo wyprowadzić ją z równowagi (szczególnie Harriet i Becky to potrafią). Bardzo często przeklina, ale stara się jak może, aby to zmienić.













Evelin- ur. 14. 05. 1993r. Mieszka w stolicy Anglii. Dużo podróżuje, ale pomimo tego studiuje, w przyszłości zamierza zostać lekarzem (chirurgiem). Uwielbia się dobrze bawić, Nigdy nie brakuje jej energii, zawsze ma świetne pomysły. Nie jest zbyt odpowiedzialna osobą, i ma skłonność do picia. Jest trochę zbuntowana, musi mieć zawsze i wszystko.  Stanowczo za dużo gada, ale jej przyjaciółkom to nie przeszkadza, przyzwyczaiły się już do tego. Często się spóźnia, ale to normalka. Nie ma chłopaka, ale zamierza to zmienić. Czuję się samotna, bardzo zależy jej, aby wreszcie spotkać miłość swojego życia





Harriet- ur. 01.01. 1994r. jest córką prezydenta Londynu. Ma wszystko czego zapragnie, co sprawia, że nie widzi nic więcej poza czubkiem własnego nosa. Uwielbia być rozpieszczana. Pewna siebie, samolubna, egoistka.  Uwielbia być w centrum uwagi. Tak naprawdę nie ma prawdziwych przyjaciół i nie wie co to prawdziwa miłość i  oddanie. Ma "uczulenie" na  Alex, a tak naprawdę zazdrości jej urody i prawdziwości. Dziewczyna Zayna Malika.











Becky- ur. 30. 11.1994 r. Mieszka w Londynie. Można powiedzieć, że jest miła, chociaż to nie do końca prawda. Tak naprawdę udaje i to nie tylko miła. Nie znosi Harriet, ale mimo tego ona uważa ją za swoją przyjaciółkę. Razem starają się na każdym kroku dopiec Alex i jej przyjaciółkom. Chodź wygląda na dość sympatyczną jest wredna i samolubna. Chociaż udaje słodką. Dziewczyna Liama Payna.






______________________________________________________________________________
Mamy bohaterów!!! To na początek, ale na razie nie spodziewajcie się zbyt wiele.Nie skończyłam jeszcze ostatniego bloga, dlatego   nie wiem kiedy będzie reszta. Mam kilka blogów, niektóre z przyjaciółkami i czasami mi się nie chce, albo nie mogę.